OPINIA I ODCZUCIA PO BIOTERAPII - LIST
Kochani,
Chciałabym podzielić sie moim świadectwem z ostatnich trzech miesięcy mojego życia, uprzednio dziękując Joannie za to, że stała się moim Przewodnikiem w drodze do zdrowia i do poznania innej ale jakże ważnej dla mnie rzeczywistości... To nasze spotkanie okazało się kamieniem milowym, takim momentem w moim życiu, który pootwierał przede mną nowe drzwi...
Ale jak do tego doszło...
Od wielu lat borykałam się z różnego rodzaju dolegliwościami, które lekarze zdiagnozowali w 2011r. jako twardzinę układową, schorzenie autoimmunologiczne. Nie była to wiadomość, która mnie "przybiła" , gdyż
z natury jestem osobą pogodną i optymistycznie nastawioną do życia
i wiedziałam, że nic nie dzieje się przez przypadek i jakąś lekcję z tego na pewno mam do przerobienia :)
Jednak objawy tego schorzenia z roku, na rok stawały się coraz bardziej uciążliwe i to zmobilizowało mnie do szukania pomocy. Niestety medycyna konwencjonalna, skupiła się na objawach, a nie źródle choroby, aplikując mi sterydy, leki immunosupresyjne. Czułam się jakbym brała udział
w doświadczeniu, a co najgorsze... to ja byłam tu królikiem doświadczalnym. Słyszałam jakim to jestem przypadkiem klinicznym, że zmiany które powstały w wyniku choroby są nieodwracalne, że medycyna dopiero poznaje to schorzenie i efekty stosowanych leków, bo przecież każdy organizm jest inny - no, właśnie... zastanawiającym dla mnie faktem było, że oprócz wysokiego miana przeciwciał i że tak powiem całego spektrum objawów zewnętrznych moje wyniki laboratoryjne w dalszym ciągu są w normie, co też jest dla lekarzy zaskakujące, bo niby zewnętrznie chora a wewnętrznie wszystko w normie... i ten fakt nie daje mi spokoju...
Po czterech latach "leczenia" - znalazłam się w punkcie wyjścia, czyli dalej
z twardziną plus efekty uboczne leków, które z małym przekonaniem ale stosowałam... bez leków było mi trudno funkcjonować -sprawdziłam :(
Od koleżanki dowiedziałam się o metodzie Domancicza, zaczęłam szukać w Internecie, czytać i w końcu postanowiłam spróbować. I tak spotkały się nasze drogi życiowe: moja i Joanny.
Pierwszą sesję odbyłam w czerwcu. Byłam otwarta na to co się stanie, stwierdziłam, że i tak nie mam nic do stracenia, więc dlaczego nie dać sobie szansy...
Podczas tego spotkania zdecydowałam się na sesję z Accessem... i tak rozpoczął się nowy etap w moim życiu. Pierwsze cztery spotkania były przyjemne, spokojne ale też dla mnie zaskakujące jeśli chodzi o odczucia przepływu energii - piszę to z perspektywy dwóch kolejnych, które przeżyłam bardzo intensywnie :)
Po accessie podczas jednej z technik, jakie zastosowała Joasia zobaczyłam szarą smugę wydobywającą się ze mnie, było to bardzo silne wrażenie i towarzyszyło temu uczucie duszenia, jednak to coś mnie opuściło... I wtedy po raz pierwszy od długiego czasu, jak długiego nawet nie pamiętam, mogłam odetchnąć pełną piersią (i tak już zostało :)). I to był moment, który przekonał mnie, że trafiłam "do domu", do Osoby, która naprawdę może mi pomóc. Podczas sesji Joanna wiele opowiadała, dzieliła się wiedzą, "siała ziarno na podatny grunt", dawała mi dużo do przemyślenia, wiele wskazówek, jak radzić sobie, jakie kroki podjąć, aby te działania, jakie zostały podjęte rozwinęły się i były kontynuowane.
W tym czasie umówiłyśmy się na kolejną sesję. Miałam miesiąc, który postanowiłam dobrze wykorzystać :). Wprowadziłam nowy styl żywienia mający na celu odkwaszenie organizmu, na ile mogłam ryty tybetańskie, zaczęłam też pracować nad pozytywnym sposobem myślenia o sobie... i o tym co mnie spotyka. O dziwo, o ile przed naszym spotkaniem podejmowałam różnego rodzaju próby dotyczące wprowadzenia diety, czy zmiany stylu życia, po krótkim czasie zapał i chęć mijały i pozostawało uczucie rozczarowania sobą i słomianym zapałem, tym razem było inaczej, zmiana nie sprawiła mi trudności (i stała się normą :) dzięki czemu czuję się świetnie zarówno w wymiarze duchowym jak i fizycznym). W między czasie trafiła do mnie książka Alexandra Loyda "Kod uzdrawiania", która pozwoliła mi zrozumieć, co leży u podłoża choroby, która mnie dotknęła. Przestałam również traktować twardzinę - inaczej sklerodermię, jako coś normalnego w moim życiu - przestałam się na nią godzić!
Po miesiącu wróciłam do Joanny z przekonaniem, że miniony miesiąc był cudownym czasem zmian i przygotowań do kolejnego etapu... nie wiedziałam jednak co mnie czeka... :)
Tym razem rozpoczęłyśmy od accessu i kolejne spotkania były dla mnie ogromnym przełomem. Poczułam fizycznie, że moje ciało składa sie się
z cząsteczek a nie jest ciałem stałym, czułam ogromną energię, która wprowadziła moje ciało w wibracje o takiej sile, iż myślałam, że się unoszę... rozpoczął się proces transformacji, uzdrawiania, co czułam namacalnie! Za przewodnictwem Joasi zwróciłam się o pomoc i uzdrowienie do Aniołów i miałam tę łaskę, że mogłam doświadczyć ich mocy i wsparcia. I choć nie miałam wiedzy na ten tematy, to czułam obecność Aniołów Atlantydy i wszelkich niebiańskich Istot, które pomogały mi odrzucać kolejne blokady, zahamowania. Dzięki Joannie dotarłam do mojego wewnętrznego "Ja" i nawiązałam z Nim kontakt, przez co uzyskałam wewnętrzny spokój. Poznałam też ogromną moc wybaczania, nad czym pracuję.
Ponieważ ta sesja przebiegała tak intensywnie i owocnie (byłam rzec można na fali uzdrowienia wieloaspektowego :)) zdecydowałyśmy się na kolejną sesję z czterodniową przerwą. I ta również bogata była w różnorodne przeżycia, każdy dzień przynosił coś nowego, innego...powoli spadały ze mnie więzy zniewolenia, blokady co mogłam wewnętrznie zobaczyć...
Nauczyłam się afirmować, poczułam w sobie moc Boskiej Istoty, która może czerpać ze Źródła i która ma wsparcie całego Wszechświata...
I jak może być jeszcze lepiej... :)
Podsumowując, co dały mi spotkania z Joanną...
W wymiarze fizycznym:
- oczyściłam organizm i zmieniłam styl żywienia (z łatwością i radością),
- moje dłonie i nogi nie są już opuchnięte,
- moja skóra zrobiła się miękka i elastyczna,
- moja twarz jest bardziej wyrazista, jeśli chodzi o mimikę
W wymiarze duchowym:
- traktuję siebie jako Istotę Boską, wartościową,
- kocham siebie i daję sobie prawo do błędu,
- znalazłam drogę do swojego wewnętrznego "Ja" i uczę się wejść
w przestrzeń serca,
- mam w sobie spokój i radość, a moje myśli są jasne,
- jestem świadoma Aniołów, które wspierają mnie, chronią i poprostu są, próbuję nawiązać z nimi kontakt.
- otwieram się na to, co szykuje dla mnie Pan, świat duchowy stał się dla mnie bardziej rzeczywisty,
W dalszym ciągu pracuję stosując kody uzdrawiania, modląc się, bo proces uzdrowienia trwa i wiem, że wymaga czasu i ja ten czas sobie daję.
Bo jestem przekonana, że moim powołaniem, Boskiej Istoty jest być zdrową, szczęśliwą i dzielić się moim świadectwem...
Jestem wdzięczna za to, że mogłam zobaczyć tę drogę, wejść na nią i nią podążać - wiem, że to właściwy kierunek.
Joanno jeszcze raz cieplutko, serdecznie dziękuję!!!
Wdzięczna Jolantka :)
Metoda Domancica spektakularną i bezpieczną terapią wspomagającą leczenie.
Metoda potwierdzona przez naukowców i komisje lekarskie, skuteczna w 98%. Znaczną poprawę odnotowano w przypadkach: cukrzycy, Parkinsona, gangreny, Alzheimera, astmy, artretyzmu, żółtaczki typu C, nowotworów, udarów, alergii, autyzmu, chorób autoimmunologicznych, chorób krwi (leukemia, anemia itp.), cholesterolu, chorób uszu, rozedmy płuc, epilepsji, chorób oczu, układu rozrodczego (cysty, menopauza, zaburzenia menstruacji, bezpłodność, poronienia), problemów gastrologicznych, sercowych, hemoroidów, nadciśnienia, chorób nerek, skoliozy, wątroby, prostaty, impotencji, stwardnienia rozsianego, migren, osteoporozy, choroby o podłożu psychicznym (depresja, lęki, bezsenność), refluks, ischias, zatoki, wrzody, żylakii wielu innych.
Sesja terapii metodą Domancica trwa cztery dni pod rząd. Zależnie od zaawansowania schorzenia może być potrzebne przeprowadzenie kolejnych sesji. Wynagrodzenie za terapię wg Państwa serca i możliwości.
Terapie prowadzi Joanna Stępień terapeutka, członek Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Metodą Zdenko Domancica; zapisy: HARMONIA ZDROWIA,ul. Wita Stwosza 16 gab. 107 piętro I; tel. 786 100 333.